poniedziałek, 13 kwietnia 2015

MADZIA Z KRAKOWA...


Gdzieś w połowie grudnia kolejny telefon od M... Wiesz, tam, w Prokocimiu leczyła się z nami Madzia... Ma tylko 17 miesięcy... Może mogłabyś spróbować im pomóc, bo nie jest dobrze, trzeba środków na leczenie... Ok.. Pierwsza rozmowa z Martą... Nie, nic nam nie trzeba... tylko zwycięstwa. Ale módl się, bo przed nami badania, od wyników których wiele zależy... No pewnie, że się modlę... Marta to zupełnie inna onkomama wśród tych, które dotąd poznałam... FB i stronka... Apele i odzew na nie ... Znów tysiące ludzi... Dobrych, życzliwych, niezwykłych... Pytają czego im trzeba... Pomagają... Wyniki... I znów cios... Przerzuty... Liczne.., Lekarze współpracują z kolegami z Niemiec... Nowy protokół wdrożony niemal natychmiast... Maleńka walczy jak lwica... Są chwilę dobre, ale te złe dominują... 28.03.2015 i sms... Madzia wśród Aniołów... I znów pytanie: Dlaczego?! Miała tylko 20 miesięcy... 12 z nich była gladiatorem na arenie, gdzie podstępna choroba atakowała bez ostrzeżenia... Mimo trudów była radosna, jak każde dziecko... Ładowała akumulatory swoich bliskich... 


Wielu ludzi marzy żeby spotkać Anioła. Niektórzy mają szczęście trzymać Go w swych ramionach... Jedną z tych osób jest Marta, jej mąż i ich najbliżsi... Ich wiara  stała się ich siłą, która powala przetrwać, pozwala być i szukać swego miejsca w tej nowej rzeczywistości...
Nie. Madzia nie przegrała. To kolejna Wojowniczka, która poszła odpocząć. Tak sobie pomyślałam, że w ogrodzie Pana Boga musi być kolorowy plac zabaw. Z huśtawkami, zjeżdżalniami i karuzelą. No bo przecież takim Aniołom byłoby smutno wśród nudnych dorosłych. Przecież radosny śmiech dzieci nie obrazi Majestatu Boskiego... A jest ich tam tak dużo... A cóż może być piękniejszego od radosnego śmiechu dziecka?


Wierzę, że gdziekolwiek teraz jesteś, jesteś szczęśliwa. Że Twój radosny śmiech rozbrzmiewa wśród tych najpiękniejszych kwiatów. Że kiedyś Twoje rączki znów splotą się na szyi Twojej Mamy. Bo kiedyś znów się spotkacie. Czekaj tam na nas. Może i my dostąpmy spojrzenia w oblicze Najwyższego. Bo wiem na pewno, że jesteś w niebie. Piekło przeszłaś na ziemi...

Dlaczego tak wielu z nas nie docenia tego, co dostaje od losu??? Rysunki autorstwa czterolatka na ścianie w salonie czy pała z matematyki u gimnazjalisty, późny powrót do domu licealisty to naprawdę sytuacje, w których powinniśmy być szczęśliwi... Niejeden rodzic, który umiera ze strachu koczując od miesięcy na podłodze sali szpitalnej oddał by wszystko, żeby mieć bohomaz na świeżo pomalowanej ścianie lub usłyszeć na zebraniu w szkole, że jak się dziecko nie weźmie za naukę, to nie zda do następnej klasy. Doceńmy to, co dostajemy od losu.. Uczmy też nasze zdrowe dzieci doceniać to, co mają. Nawet pałę z matmy czy szlaban na telefon lub komputer... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz. Jeśli nie jest obraźliwy dla mnie, odwiedzających to miejsce lub bohaterów moich wpisów wkrótce zostanie opublikowany.