środa, 24 czerwca 2015

KSIĘŻNICZKA MARTYNKA


Dwa tygodnie temu przez jedną ze stron dedykowanej pewnej Wojowniczce napisał do mnie Patryk - tata siedmioletniej Księżniczki, którą na pojedynek wezwał potwór - mięsak Ewinga. Tak poznałam Martynkę jej rodziców oraz ich historię. 
Wszystko zaczęło się we wrześniu 2014 od małego "spięcia" z koleżanką z przedszkola. Wykręcona rączka bolała i bolała. Jedno RTG stawu łokciowego, potem drugie i trzecie nic niepokojącego nie wykazały.Ortopeda stwierdził podwichnięcie głowy kości promieniowej lewej i zalecił maść. A ból nie mijał. Promieniował od łokcia do nadgarstka Nie pomagały maści ani środki przeciwbólowe. Bywał noce, gdy Martynka budziła się przeraźliwie krzycząc z bólu. Ta sytuacja trwała 3 miesiące.Wreszcie w grudniu rodzice postanowili zmienić lekarza. Kolejne RTG dolnej części rączki i znów brak powodów do niepokoju. Wysokie CRP próbowano zbić antybiotykiem. i tak kolejne 3 miesiące - ból, badania, antybiotyk, maść, ból, badania, antybiotyk, maść... Bez skutku. Rączka bolała do tego stopnia, że dziewczynka nie mogła nią poruszać. 
W marcu podczas zabawy Martynka uderzyła się w lewą rączkę. Straszliwy ból powrócił w okolicy łopatki. 17.03.2015 rodzice zawieźli swoją ukochaną córeczkę na urazówkę Szpitala Im. Jana Biziela w Bydgoszczy. Tam powtórzono badanie prześwietlając ramię wraz ze stawem barkowym. I to był szok! 

Już 20.03.2015 Martyna została przyjęta na oddział KPHiO w szpitalu Uniwersyteckim nr 1 im. Dr. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy. Po serii badań i biopsji w kwietniu 2015 postawiono ostateczną diagnozę - Mięsak Ewinga/PNET! Pod Kamilą i Patrykiem ugięły się kolana - ich jedyne, najukochańsze dziecko miało RAKA! Jednak ci młodzi ludzie wiedzieli, że muszą zebrać wszystkie siły by pomóc swej Księżniczce stawić czoło potworowi.
Od 27.04.2015 Martynka stanęła w narożniku onkologicznego ringu. Ma tylko 7 lat, a musi podjąć najcięższą z walk - walkę o własne życie.

Obecnie jest po dwóch blokach chemii. Pierwszy zniosła dobrze, po drugim pojawiły się problemy i ogromny kryzys.Na szczęście ostatni rezonans pokazał, że chemia działa i guz uległ częściowej regresji. Ale to dopiero początek drogi do wygranej. Przed dziewczyną jeszcze cztery cykle chemioterapii w Bydgoszczy, a po nich w IMiD w Warszawie operacja usunięcia guza z kości ramienia lewego wraz z marginesem zaatakowanej kości oraz wstawienia endoprotezy. Na szczęście w przypadku tej Wojowniczki mięsaka Ewinga diagnozę postawiono na tyle szybko, że gad nie zdążył zaatakować płuc dziewczynki.

Kochani - Martynka potrzebuje naszego wsparcia i obecności, tak jak potrzebują tego samego jej rodzice. Dziś leczenie przebiega bez komplikacji, ale każdy z nas wie, jak zjadliwą i podstępną chorobą jest nowotwór, jak potrafi w najmniej przewidywalny sposób, w najmniej spodziewanym momencie podnieść swój łeb i oświadczyć "Ja tu rządzę!". 
Martynka musi mieć zaplecze, dzięki któremu w razie potrzeby będzie można sięgnąć po kolejną oręż w tej walce. Trzeba pamiętać również, że nawet skuteczne leczenie nie skończy się w chwili wstawienia endoprotezy. Dziewczynka będzie potrzebowała intensywnej rehabilitacji. Dlatego w Fundacji Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba” zostało utworzone subkonto dla Księżniczki. 

Pomóc Martynce można dokonując wpłaty na konto:

Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”

Bank BZ WBK 
31 1090 2835 0000 0001 2173 1374T

Tytułem: “304 pomoc w leczeniu Martyny Franz”

wpłaty zagraniczne:

PL31109028350000000121731374

swift code: WBKPPLPP 

W imieniu Martynki i jej Najbliższych dziękujemy za każde okazane i przekazane wsparcie♥






POCZTÓWKA Z WAKACJI...



Może niektórzy powiedzą, że jestem monotematyczna, ale trudno. Dla mnie najważniejsza jest reakcja na akcję pocztówkową jej adresatki.

Dzięki Wam do Madzi dotarły setki magicznych liścików, pocztówek, prezentów, ale najważniejsze są słowa i emocje, które wraz z nimi przekazaliście tej dzielnej dziewczynce, która już trzeci rok toczy bój z mięsakiem Ewinga.  To dzięki niby małym gestom Madzia choć na chwilę zapomniała o chorobie, o onkologicznym piekle, które od długich miesięcy jest jej rzeczywistością. Uśmiech wywołany przez te gesty jest bezcenny i powoduje, że słońce jaśniej świeci, a ptaki głośniej śpiewają. Świat staje się piękniejszy i bardziej przyjazny.

Te słowa pełne otuchy, zapewnień o wsparciu, podsycających nadzieję i wpierających wiarę w zwycięstwo płyną z całego świata. Ich autorami są duzi i mali. Ślą je również inni Wojownicy, jak dwie Martynki, Wojowniczki mięsaków - mała i duża. Mała również walczy z Ewingiem, duża  - z synoviale.

r

Kochani! Jest nowy pomysł związany z https://www.facebook.com/events/1599551166989838/. Madzia zwierzyła się kiedyś, że jak wyzdrowieje, to pojedzie w podróż dookoła świata. To marzenie musi na razie poczekać. Na dziś Madzi światem jest onkologia, Ewing, chemioterapia, powikłania i wszystkie związane z tym wątpliwe "atrakcje". Ale możemy wspólnie dać jej namiastkę takiej podróży. Za kilka dni rozpoczną się wakacje. Tłumnie ruszymy na letni wypoczynek w kraju i za granicą. Może znajdziecie chwilkę i wyślecie do Madzi pocztówkę z miejsc, które odwiedzicie w ramach urlopowych wyjazdów??  Może Wasi znajomi i przyjaciele też mogli by to zrobić?  Każda taka karteczka rozpali promienny uśmiech na Madzikowym buziaku.
Kochani czytelnicy moich przemyśleń i spostrzeżeń - wiem ze statystyk, że mieszkacie w różnych miejscach na ziemi. Zapraszam Was do przesłania Madzi poczty nadziei.

Madzia Nalepa
ul. Kościuszki 21
56 - 100 Wołów

Te podziękowania są najpiękniejszą zapłata za chwilę uwagi poświęconej małej dziewczynce z Dolnego Śląska, która jak lwica walczy z potworem.




niedziela, 21 czerwca 2015

GENETYCZNY BLIŹNIAK





Średnio co minutę gdzieś na świecie ktoś słyszy diagnozę: BIAŁACZKA... 

Białaczki to grupa nowotworów złośliwych. Mają charakter ostry (ostra białaczka szpikowa AML i limfoblastyczna ALL) lub przewlekły (przewlekła białaczka szpikowa CML i przewlekła białaczka limfoblastyczna CLL). Choroby te leczy się terapią cyklostatyami, a w zależności od stanu chorego i ryzyka nawrotu - w ramach leczenia konsolidacyjnego  - przeszczepem szpiku lub komórek macierzystych. 

Dla wielu ludzi znaczenie słowa "białaczka" jest czymś abstrakcyjnym. Niby wiedzą, że to straszliwa choroba nowotworowa, że dotyka ludzi w sposób demokratyczny, bez względu na ich wiek, status społeczny czy majątkowy. Ale sądzą, że jest gdzieś daleko, za górami i lasami, za chmurami... Aż pewnego dnia okazuje się, że choroba ta pojawia się za pobliską rzeką, za sąsiedni płotem, za ścianą, w drugim pokoju...
Ja spotkałam się po raz pierwszy z tą nazwą w szkole podstawowej, gdy zachorowała na tę chorobę jedna z uczennic. Zmarła... Długo był to w mojej wyobraźni najgorszy z nowotworów...

Dla wielu Wojowników tej straszliwej choroby jedynym ratunkiem jest przeszczep szpiku lub komórek macierzystych od dawcy niespokrewnionego. Rejestry osób gotowych do zostania dawcą jest kilka. Największe z nich do DKMS Polska http://www.dkms.pl/pl/zostan-dawca, DRUŻYNA SZPIKU http://www.druzynaszpiku.com.pl/ i FUNDACJA URSZULI JAWORSKIEJ http://fundacjauj.pl/. Wszystkie rejestry są rejestrami międzynarodowymi.  W ramach tych baz kojarzeni są dawcy i biorcy na całym świecie. Jako ciekawostkę podam, że Polacy mimo, że Słowianie maja genotyp najbardziej zbliżony do Niemców, ale niejednokrotnie ratowali swoim szpikiem i komórkami macierzystymi biorców z Europy Południowej, Turcji, Stanów Zjednoczonych, Kanady czy Rosji. I na odwrót - dawcy z innych krajów dzielą się swym darem z polskimi chorymi. Dawców, którzy dzielą się z potrzebującymi życiem powszechnie nazywa się Bliźniakami Genetycznymi. Bo musimy sobie uświadomić, że  ŻYCIE MOŻNA PRZESZCZEPIĆ.

Statystycznie ponoć każdy człowiek ma gdzieś na świecie swojego genetycznego bliźniaka. Decydując się na zarejestrowanie w którejkolwiek z baz jako potencjalny dawca szpiku musimy mieć świadomość odpowiedzialności, z jaka wiąże się taką decyzja. Świadomość odpowiedzialności za czyjeś życie...

Jak wygląda to w praktyce? Po zarejestrowaniu się w bazie osoba, która zostanie wytypowana jako dawca otrzymuje telefon  z pytaniem "Czy podtrzymuje Pan/Pani chęć zostania dawcą". W chwili odpowiedzi twierdzącej potencjalny dawca jest niemal w 100% odpowiedzialny za życie chorego. Dawca poddawany jest szczegółowy badaniom, a w chwili kwalifikacji ostatecznej - jego "Genetyczny Bliźniak" otrzymuje leki, które mają na celu zabicie jego chorego szpiku. Jeśli dawca wycofa się w takim momencie, podpisuje niemalże wyrok śmierci na swojego genetycznego brata lub siostrę. Więc pamiętajcie - decyzja o rejestracji musi być przemyślana, nie wolno jej podejmować pod wpływem chwili czy presji tłumu.

Dawca po badaniach i ostatecznej kwalifikacji otrzymuje lek mający na celu wzrost produkcji życiodajnych komórek w szpiku. Ma on postać zastrzyku podobnego o tych, które otrzymuje się np. przy złamaniu nogi. Można podawać je sobie samemu, można to robić w najbliższej przychodni.
Następnie dawca trafia do jednej z klinik na terenie Polski, gdzie odbywa się pobranie materiału do przeszczepienia.

Metody pobrania są dwie: odseparowanie komórek macierzystych z krwi obwodowej i pobranie szpiku z talerza biodrowego. O tym, która z metod zostanie wykorzystana decyduje lekarz i kieruje się wyłącznie stanem zdrowia biorcy.

Pierwsza z metod jest nieinwazyjna. Dawca zostaje podłączony poprzez dwie igły wkłute w zgięcia łokci do maszyny, która w ciągu kilku godzin przetoczy krew dawcy oddzielając od niej życiodajne komórki. Po zakończeniu pobrania dawca może wrócić do normalnych zajęć.
Druga z metod pobrania odbywa się w znieczuleniu ogólnym i wymaga trzydniowego pobytu dawcy na oddziale szpitalnym. 
Żadna z metod nie ma skutków ubocznych - szpik dawcy regeneruje się szybko, towarzyszącemu po pobraniu inwazyjnym niewielkiemu dyskomfortowi bólowemu zaradzi zwykły paracetamol czy ibuprom.
Dawca po pobraniu dowie się w jakim wieku i jakiej płci oraz jakiej narodowości jest jego Genetyczny Bliźniak, a po 100 dniach po przeszczepie - zostanie poinformowany, czy przeszczep się przyjął. Dawca również przez dwa kolejne lata jest "zarezerwowany" w bazie dla swojego biorcy na wypadek konieczności powtórzenia zabiegu (czasem tak się zdarza).
W ramach DKMS biorca z dawcą mogą zacząć korespondować ze sobą anonimowo za pośrednictwem fundacji, a po dwóch latach - jeśli obydwie strony wyrażą taką wolę - mogą się ze sobą spotkać. I to jest z reguły najbardziej wzruszający z momentów.

Kto może zostać dawcą? W zasadzie każda zdrowa osoba w wieki 18 - 55 lat. Listę chorób wykluczających możliwość zostania dawcą szpiku znaleźć można pod powyższymi linkami. Co ciekawe - obostrzeń w stosunku do zostania dawcą szpiku jest mniej niż w przypadku chęci zostania dawcą krwi :)

Jak się można zarejestrować? Bardzo prosto - podczas licznie organizowanych Dni Dawców Szpiku lub korespondencyjnie. Czasem trzeba oddać kilka mililitrów krwi, a czasem wystarczy pobrać samodzielnie wymaz z wewnętrznej strony policzka.
Ważne, by zrobić to odpowiedzialnie. By odbierając telefon z pytaniem "Czy podtrzymuje Pan/Pani decyzję o oddaniu szpiku" z pełną odpowiedzialnością i wielką radością odpowiedzieć "Tak!".
Dlaczego tak ważny jest, by w rejestrach potencjalnych dawców szpiku było jak najwięcej osób? Bo statystycznie tylko ok. 5 % zarejestrowanych ma szanse zostać dawcą faktycznym. Każdy kolejny potencjalny dawca zwiększa szansę znalezienia ratunku przez tych, którzy walczą o życie z białaczką.

Czy przeszczepy szpiku ratują tylko chorych na białaczkę? Nie. Sa nowotwory, które przerzucają sie do szpiku, np. neuroblastoma,, mięsaki. Chorzy, którzy z nimi walczą czasem potrzebują przeszczepów od dawcy niespokrewnionego.

Musicie wiedzieć, że zostając dawcą zyskujecie swoją kopię genetyczną. Biorca przejmuje pewne cechy wglądu od dawcy (może mu się zmienić kolor oczu, włosów lub odcień karnacji), zmienia mu się  grupa krwi. I nagle gdzieś na świecie Dawca i Biorca zyskują swojego brata lub siostrę... To kosmos...

Pamiętajcie! Chorzy na białaczki potrzebując ratunku dosłownie potrzebują drugiego człowieka. Szpik to lek, ale nie można go kupić, można tylko wierzyć, że znajdzie się ktoś, kto zechce się nim podzielić.

Jestem w bazie od 2009 r. Mój Bliźniak Genetyczny na szczęście jest zdrowy. Ale na wszelki wypadek pozostawiłam mu w bazie wiadomość: "Gdybyś mnie potrzebował - jestem gotowa!". Zachęcam Was do tego samego.

niedziela, 7 czerwca 2015

NEURONY LUSTRZANE, CZYLI EMPATIA I JEJ RÓŻNE WYMIARY...



Neurony lustrzane... Wg definicji to grupy komórek nerwowych (neuronów), które uaktywniają się podczas wykonywania pewnych czynności lub obserwowania ich u innych osobników. Odkryto je także w mózgu człowieka... Odpowiadają za zdolność rozpoznawania cudzych emocji i intencji wyrażanych niewerbalnie, czyli za EMPATIĘ i WRAŻLIWOŚĆ...

W ostatnim czasie miałam okazję rozmawiać z rodzicami chorych dzieci... Wielu z nich opowiedziało o chorobie swoich dzieci publicznie, bo potrzebowali pomocy w ratowaniu ich zdrowia i życia. Większość odbiorców tych próśb zareagowała prawidłowo i ruszyła fala wsparcia i pomocy. Słowa, które skierowano do apelujących są nieocenionym wsparciem, ważnym elementem walki o dziecko, bo dodają sił. Dają poczucie, że w walce, która toczą z chorobą mają wsparcie wielu życzliwych, empatycznych wrażliwców.

Wielu osieroconych rodziców być może nie przetrwałoby, gdyby nie poczucie, że są ludzie, dla których ich strata jest równie bolesna.  Ale są też tacy, którzy krytykują osieroconych za sposób przeżywania żałoby. Pamiętajcie! Czas po odejściu dziecka jest czasem jego rodziców. Maja prawo płakać, przeżywać to co ich spotkało, smucić się. Maja prawo szukać wszelkimi sposobami miejsca na swoje życie w nowej, niezwykle trudnej dla nich rzeczywistości. I nie tyko powinniśmy im tego zabraniać, mam obowiązek jeśli nie zrozumieć, to zaakceptować i wspierać, być z nimi. Nawet milcząc. Po prostu być.





Ale wśród osób które reagują na apele są też tacy, u których działanie neuronów lustrzanych jest zaburzone. Najczęściej anonimowo oceniają intencje proszących, dają tzw. dobre rady typu "sprzedajcie dom, sprzedajcie samochód" itp. Nie wiem co nimi kieruje... Zazdrość...? A czego tu zazdrościć? Strachu, bólu, niepewności jutra, realnej groźby utraty osoby najukochańszej, miesięcy na oddziałach szpitalnych, kolejnych zabiegów, operacji, które nie dają gwarancji wyleczenia? Nie wiem, czy którakolwiek z tych osób zastanowiła  się gdzie będzie mieszkać rodzina po sprzedaży mieszkania? A co jeśli jest ono kupione na kredyt i formalnie jego właścicielem jet bank? A jak sprzedadzą samochód jak będą dojeżdżać z chorym dzieckiem do ośrodka, w którym jest ono leczone? To często są odległości po kilkaset kilometrów...
Są tez oceny samych rodziców, którzy mimo tragedii choroby czy odejścia dziecka starają się wyglądać "normalnie" - cokolwiek to znaczy. W jednym z wcześniejszych postów zapytałam jak wg niektórych powinna wyglądać matka chorego dziecka, jaki jest standard wyglądu. Nikt mi nie odpowiedział na to pytanie.

Faktem jest, że wielu wykorzystuje ludzką wrażliwość, ba - robi sobie z niej nawet źródło dochodu i utrzymania przekłamując (czasem bardzo nieudolnie) rzeczywistość, manipulując faktami i podnosząc argumenty, których prawdziwości nawet nie sprawdzili w tak powszechnie dostępnym google. Nie mam  oporów piętnować głośno takich postaw. Szczególnie dlatego, że osobiście znam kilkoro rodziców, którzy boją się poprosić głośno o pomoc, żeby nie zostać posądzonym o "dorabianie się" na chorobie dziecka. Ale mierzenie wszystkich jedną miarą jest błędem.  Dlatego taki nacisk kładę zawsze na sprawdzanie kont do wpłat w akcjach gromadzenia środków na pomoc w leczeniu i rehabilitacji potrzebujących. Bo po co zakładać fundację, po co tworzyć subkonta dla potrzebujących, skoro środki gromadzi się za pomocą portali pośrednictwa płatności, których nikt nie weryfikuje, nikt nie zgłasza do ministerstwa jako zbiórki publicznej ani nie rozlicza takiej zbiórki? Czy to jest uczciwe wobec darczyńców?

Sami pomagający również są narażeni na oceny osób z upośledzonym działaniem neuronów lustrzanych.  Osobiście jedna z osób, której rodzina otrzymała w ramach moich akcji pomoc szacowaną na kilkadziesiąt tysięcy złotych radośnie oświadczyła (powtarzając bezmyślnie za inną, równie "kreatywną" osobą), że wraz z rodziną wyjechałam na narty na koszt onkologicznych dzieci. Uważajcie Pomagacze zanim zdecydujecie się na wyjazd wakacyjny, sami czy z rodziną... 
Inna - która chyba pomaganie traktuje na równi polowaniem (przychodzi mi na myśl jedno porównanie - ze słynnymi  łódzkimi "łowcami skór") stwierdziła, że "naganiam fundacjom podopiecznych" w zamian za prowizję.... Kochane moje uczciwe i polecane z pełna odpowiedzialnością Fundacje - niestety - ani jednego przelewu na moim koncie :)

Zastanawiałam się skąd u ludzi taka swoboda ocen działania innych. I nie umiem tego wytłumaczyć inaczej, niż mierzeniem innych własną miarą...

Kochani Czytelnicy! Warto się zastanowić, zanim się kogoś oceni. Warto spojrzeć globalnie na sytuacje ocenianego. I należy sprawdzać. Nie tylko podawane konto do wpłat. Warto pytać, bo im bardziej adresat pytań unika odpowiedzi na wprost zadane pytanie, tym bardziej czuć smrodek zmanipulowanej prawdy, żeby nie powiedzieć kłamstwa... Zapewniam Was, że żaden z potrzebujących naprawdę i realnie nie zignoruje Waszych pytań, a już na pewno się za nie nie obrazi.

UFAJCIE, ALE SPRAWDZAJCIE. I NIE MIERZCIE WSZYSTKICH TĄ SAMĄ MIARĄ...

poniedziałek, 1 czerwca 2015

POCZTA PEŁNA NADZIEI


Ci z Was, którzy czytają moje wpisy od początku znają tę buźkę. To oczywiście Madzia - niespełna 11 - letnia dziewczynka z dolnośląskiego Wołowa, która od ponad 2 lat walczy ze straszliwym i podstępnym przeciwnikiem - Mięsakiem Ewinga.
Więcej o Madzi i jej walce tutaj:
i tutaj 
oraz na blogu, który prowadzi jej Mama http://madzianalepa.blogspot.com/

Rok temu wszyscy mięliśmy nadzieję, że Madzik zwyciężyła potwora, ale ten się przyczaił i uwił nowe gniazdo w nieoperacyjnym na chwilę obecną miejscu. Madzia musiała wrócić na ring, gdzie toczy dalej swój bój na śmierć i życie.  Na przełomie kwietnia i maja ta dzielna dziewczynka przeszła serię ponad 20 naświetlań, które mają na celu usmażenie potwora i wszyscy modlimy się, żeby tak się stało. Obecnie jest w trakcie kolejnych chemioterapii. Pojawi się promyk nadziei w jednej z włoskich klinik, ale wszystko zależy od tomografii, która jest zaplanowana za ok. 3 - 4 tygodni. To, że wiązać się z tym będą ogromne koszty pewnie nie jest dla nikogo zaskoczeniem.
Niestety radioterapia, w której skuteczność tak bardzo wszyscy wierzymy ma swoje ciemne strony - poparzenia... Miejsce usytuowania  wznowy potęguje dokuczliwość powikłań typowych dla naświetlań...

Madzia cierpi... Każda matka oddałaby życie, aby jej dziecko nie cierpiało, a onkomama oddałaby je wielokrotnie... Serce pęka każdemu, kto żywi choć odrobinę uczuć do dziecka walczącego z chorobą przewlekłą, chorobą, która może odebrać to co najważniejsze i najpiękniejsze - życie...

Niestety, po ponad dwóch latach walki Madzi zaczyna brakować sił, coraz mniej uśmiechu gości na jej buzi, coraz częściej zastępują go łzy, smutek, strach - paraliżujący, bo świadomość różnych scenariuszy dociera do Madzi coraz mocniej...
Madzia usiłuje odgonić złe myśli prowadząc bloga o swojej pasji i najlepszych przyjaciołach http://zwierzakimadzi.blogspot.com/ oraz  facebook - owy fanpage najnowszego Przyjaciela, jej osobistego smoka Szczerbatka  https://www.facebook.com/pages/Szczerbatek-Agama/1584066995195477
 Ale coraz trudniej wywołać uśmiech na jej buzi... 

Jej najbliżsi dwoją się troją, aby sprawić Maleńkiej choć chwilę radości, ale coraz trudniej o te momenty. Każdy kto mniej czy bardziej bezpośrednio był blisko Wojownika wie, jak ważne jest wsparcie, poczucie, że choroba własna czy osoby najbliższej nie jest tylko naszym problemem. Jak ważne jest każdy najmniejszy gest solidarności i wsparcia. Jak ważny jest najkrótszy moment, w którym Wojownik zapomni o cierpieniu, strachu, chorobie...

Dlatego chciałam Was poprosić o dołączenia do inicjatywy "karteczkowej" dla Madzi. Wiem, że akcji karteczkowych jet dużo (osobiście staram się dołączyć do każdej, o której się dowiem). Poznałam tę dziewczynkę osobiście, wiem ile radości i jak piękny uśmiech wywołuje u niej każdy gest świadczący o tym, że jest ważna dla innych. To nie kosztuje wiele - kartka (najlepiej ze zwierzakiem - Madzia kocha wszystkie), znaczek, kilka ciepłych słów, takich prosto z serca i skrzynka pocztowa.
Będę wdzięczna każdemu, kto zechce poświęcić dla tej wspaniałej Zwierzolubki chwilę uwagi w postaci zwykłej pocztówki i kilku ciepłych słów pełnych nadziei i wiary w jej wygraną... Może w ten sposób uda się nam dodać jej sił do dalszej walki, która jest wciąż wielką niewiadomą...


No i najważniejsze w mojej prośbie:

Madzia Nalepa
ul. Kościuszki 21
56 - 100 Wołów

Z całego serca dziękuję każdemu, to okaże najmniejszy gest solidarności z Madzią i jej najbliższymi...

https://www.facebook.com/pages/MISJA-Eksmisja-Madzia-Nalepa-walczy-z-Mi%C4%99sakiem-Ewinga/400939233416271