sobota, 14 listopada 2015

Aujourd'hui, nous sommes tous Français (*)


Szok... Strach... Niedowierzanie... Ból... Bunt... Zginęli ludzie. Zginęli w wojnie, choć nie byli żołnierzami, nie stali na froncie...
Poszli na koncert, na mecz do restauracji, by piątkowy wieczór spędzić w towarzystwie przyjaciół, rodzin... 

Czuli się bezpiecznie, w centrum jednej z wielkich europejskich stolic... Tak jak w każdej innej  piątkowy wieczór to czas spotkań, zabawy, rozrywki, odpoczynku po całym tygodniu pracy. 

W moim mieście wczorajszego wieczora - tak jak w Paryżu - na Stadionie Narodowym też był mecz, podczas którego bawiło się kilkadziesiąt tysięcy ludzi, w wielu miejscach odbywały się koncerty, ludzie siedzieli w restauracjach i kawiarniach...

I nagle ktoś postanowił, że zburzy poczucie bezpieczeństwa, zniszczy radość spotkań, wprowadzi wszechobecny strach... 

128 osób nie żyje, bilans na pewno nie jest zamknięty, bo 99 kolejnych w stanie krytycznym walczy o życie, ponad 200 rannych... Stan wyjątkowy, policja, wojsko na ulicach, kontrole na lotniskach... Świat wstrzymał oddech...

Ale to nie dotyczy tylko Paryżan i Francuzów, to dotyczy każdego z nas. Bo przecież mogło zdarzyć się wszędzie... Już nigdy nic nie będzie takie jak wczoraj przed 22.00...

Francjo - dziś nasze serca z Tobą. Cały świat płacze z Wami, cały świat czuje Waszą stratę.
Europa jest z Wami, Polska jest z Wami, ja jestem z Wami. Niech ten wpis będzie wyrazem moich uczuć, kondolencjami dla rodzin i bliskich ofiar tej tragedii, gestem solidarności z wielkim narodem francuskim ... Moje serce i modlitwa przy Was... Życzę powrotu do zdrowia tym, którzy odnieśli rany w okrutnym zamachu...

VIVE LA FRANCE (*) Les polonais avec Vous...


Warszawiacy oddają hołd ofiarom zamachu - Ambasada Francji w Warszawie

W hołdzie ofiarom zamachu terrorystycznego w Paryżu 13.11.2015 , w geście solidarności z narodem francuskim




poniedziałek, 9 listopada 2015

KAJA...
Miłość nie kończy się u bram śmierci, żyjesz Maleńka w naszej pamięci...




Sejny... Urocze miasteczko z niesamowitym klimatem, zagubione wśród przepięknej przyrody Pojezierza Suwalsko - Augustowskiego. Miejsce gdzie na każdym kroku spotyka się historię i wielokulturowość. To tam 02 marca 2007 w pewnej rodzinie rozbłysła gwiazdeczka - Kaja. Dziewczynka o niezwykłych oczach Oczach, które mnie urzekły, gdy po raz pierwszy w nie spojrzałam. Mimo, że wtedy już oczy te wyrażały niezwykłą dojrzałość przeplataną cierpieniem.



Przez 5 cudownych lat nic nie zwiastowało tragedii. Kaja miała starszego brata, gdy niespełna miała 2 latka została starszą siostrą. Nikt nie sądził wtedy, że szczęście tej rodziny już niedługo odbiorą trzy straszliwe litery.... R A K... Na imię mu dano glejak pnia mózgu, złośliwy...

Zaczęło się prozaicznie. U niespełna 5-cioletniej Kai pojawiły się problemy ze wzrokiem. Lekarz nie dostrzegła żadnych niepokojących zmian. Gdy objawy się nasiliły, a Kaja zaczęła tracić równowagę trafiła do miejscowego szpitala - badania nadal nic niepokojącego nie wykazały, a stan dziewczynki pogarszał się niemal z dnia na dzień... Przerażeni rodzice ze skierowaniem od neurologa pojechali do wojewódzkiego szpitala specjalistycznego w Białymstoku. I tak zaczął się koszmar. To tam rodzice dziewczynki po raz pierwszy usłyszeli nazwę przeciwnika, który wyzwał na pojedynek o życie ich Córeczkę... Ale wtedy było jeszcze podejrzenie, nic pewnego, wciąż byli pełni nadziei, że to jakaś pomyłka. Badania TK i informacja, że trzeba to sprawdzić, najlepiej w CZD w Warszawie, bo tam są najlepsi specjaliści. Wykonane po kilku dniach w Warszawie badanie MR nie pozostawiło miejsca na cień złudzeń... "To najgorsze, co może się w mózgu zdarzyć"... Jakby tego było za mało - guz okazał się być nieoperacyjnym. To był 02 marca 2012 roku - 5 - te urodziny Kai... W tle było słychać złowieszczy chichot losu...


Kaja rozpoczęła swoją walkę niemal od razu. Chemia spowodowała, że ta urocza dziewczynka przestała się uśmiechać z dnia na dzień, że beztroskę dzieciństwa zastąpił ból i potworne cierpienie. Rodzice nie zostawili Jej samej nawet na sekundę, w domu czekali brat i siostra. Wszyscy wierzyli w happy end - ja też...  Blok za blokiem, krótka przerwa, powikłania, spadki i znów chemia... Zaczęła się akcja zbierania środków na leczenie Kai. Bo może gdzieś na świecie będą większe możliwości, bo przecież zdarzają się cuda... Bo trzeba walczyć, szczególnie o to młode życie, które dopiero się przecież zaczyna...
Wierzyliśmy, że powrócą cudowne dni, że Kaja nie raz zrobi psikus swoim najbliższym, przecież tak lubiła żartować. Kaja walczyła, my wszyscy - czasem zupełnie obcy pomagaliśmy jak umieliśmy i wierzyliśmy, że musi się udać, że skoro tak mała dziewczynka tak dzielnie stawia czoło potworowi, to MUSI SIĘ UDAĆ, MUSI WYGRAĆ...

Ale cud się nie zdarzył... Nikt na świecie nie powiedział: "Uratujemy Kaję". lekarze bezradnie rozłożyli ręce, choroba triumfowała i każdego dnia odbierała cząsteczkę Gwiazdeczki... 25 października 2012 Kajunia wróciła do domku, do brata i siostry, do rodziców i dziadków, do tych, którzy kochali Ją i kochają wciąż najmocniej na świecie... Był tort, baloniki i "Witaj w domu"... Otoczono Ją miłością, ciepłem, serdecznością... Na pewno była szczęśliwa, choć choroba postępowała niemal z minuty na minutę.

9 listopada 2012 tuż po 11.00 Kaja zasnęła w otoczeniu najukochańszych najbliższych... Tego dnia grono Aniołów powiększyło się o kolejnego  - Anioła o przepięknych oczach... Skończył się ból, strach, niemoc, zaczęło coś, czego my jeszcze nie znamy... Ale nieustannie wierzę, że kiedyś Kajunia znów ufnie wtuli się w ramiona swojej mamy, znów splecie swoje rączki na jej szyi. Ona już doszła do celu, my wciąż do niego zmierzamy...

Znów to napiszę. W niebie musi być kolorowy plac zabaw z huśtawkami, karuzelą i zjeżdżalnią. Bo przecież dzieciom byłoby nudno wśród dorosłych. Przecież majestat Boski nie obrazi się słysząc beztroski śmiech dzieci, które są najpiękniejszymi kwiatami w rajskich ogrodach...

Pamięci Kai Kwaterskiej 02.03.2007 - 09.11.2012 [*]


Dziś mija 3 lata odkąd do grona Aniołów dołączyła Kaja, wczoraj minął rok, odkąd Antoś został Aniołem, w sobotę minęło 2 lata odkąd nie ma z nami Martynki, a od piątku czeka tam na nas Alunia... Panie Boże! Gdzie jesteś???!!!


środa, 4 listopada 2015

HANIA I RAK...




Dziś opowiem Wam o Hani… 
Mamie trzech córek, babci trzech wnuczek. Do niedawna żonie ukochanego męża, z którym przeżyła ponad 30 szczęśliwych lat. Lat, które 7 sierpnia przerwała choroba, a potem śmierć. Po tych straszliwych wydarzeniach Hania swój sens życia widziała w dzieciach i wnukach. Dopóki nie usłyszała, że i jej życie szybko może dobiec końca. Bo ma nieoperacyjny NOWOTWÓR TRZONU TRZUSTKI.

Ma szansę wykupić się od losu. Za 70.000,00 zł. Za kwotę, której nie ma… Bo jak można mieć otrzymując niespełna 1.100,00 zł renty zdrowotnej? Renty, która musi wystarczyć i na leki na chorobę wieńcową oraz osteoporozę oraz na pomoc dla studiującej jeszcze najmłodszej córki?


Hania wydawała się niezniszczalna. Opieka nad chorym mężem, równoległa z opieką nad tatą, wsparcie dla córek, miłość dla wnuczek – na wszystko znajdowała czas. Dbała o siebie, bo wiedziała, że musi być silna dla najbliższych. Gdy została sama, nie miała czasu na przeżycie żałoby… Diagnoza powaliła ją i jej najbliższych na kolana… Przecież była jak skała dla córek. Przecież 3 małe dziewczynki kochają ze wszystkich sił. Jak wytłumaczyć cztero- i dwulatce oraz sześciomiesięcznej dziewczynce że ich babuni niedługo zabraknie…? Że jedyną szansą na to, by babunia z nimi była, jest dobro innych ludzi…

Szansą Hani jest nowatorski, małoinwazyjny zabieg usunięcia nowotworu metodą NanoKnife. To metoda niszczenia komórek nowotworowych za pomocą prądu o wysokim napięciu. Aparatura NanoKnife oddziałuje prądem elektrycznym w postaci mikrosekundowych impulsów wysokiego napięcia na chore tkanki. Tę metodę leczenia nowotworów trzustki stosuje się w Polsce, lecz nie jest ona refundowana przez NFZ!
Hania jest po kwalifikacji do zabiegu. Kosztorys został przekazany do fundacji. Operacja musi odbyć się jak najszybciej, nie później niż do 15.12.2015.


Nie jest łatwo poprosić innych o pomoc szczególnie, gdy kwintesencją tej prośby są pieniądze. Ale czy na pewno chodzi o pieniądze? Tak, 70.000,00 zł to jedyna szansa Hani, by nie stała się kolejną daną statystyczna w zbiorze danych systemu opieki zdrowotnej finansowanej z NFZ. Jednak Hania chce walczyć o swoje życie i zdrowie. I wierzy, że dla większości ludzi życie ma wartość najwyższą. I że życie Hani jest tak samo ważne, jak życie każdego z nas.
Pomóc Hani można dokonując wpłaty na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”
Bank BZ WBK
31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytułem: “383 pomoc w leczeniu Hanny Piskorowskiej”
wpłaty zagraniczne:
PL31109028350000000121731374
swift code: WBKPPLPP



wtorek, 3 listopada 2015

KOMUNIKAT - KRADZIEŻ TREŚCI BLOGA TO COŚ, NA CO NIE WYRAŻAM ZGODY

W ostatnich dniach dotarły do mnie informacje, że jedna z fundacji (sic!!!) bez mojej wiedzy i co najważniejsze - zgody wykorzystuje wpisy z bloga dla swoich potrzeb (nie mylić z potrzebami podopiecznych). Treści te są następnie powielane w apelach przez portal pośrednictwa płatności prowadzony w myśl przepisów ustawy o działalności gospodarczej, który usiłuje wmówić innym, że ich działalność ma charakter charytatywny.

Oświadczam zatem, iż treści zamieszczane przeze mnie w tym czy innych miejscach są moją prywatną własnością, chronioną prawem określonym w Ustawie z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Można ją pobrać tutaj: http://isap.sejm.gov.pl/Download?id=WDU19940240083&type=3 (Oficjalne źródło - Internetowy System Aktów Prawnych). 

Pozwolę sobie na zamieszczenie linka do innego blog gdzie autor bardzo jasno wyjaśnia czym jest kradzież wartości intelektualnej i jakie niesie za sobą konsekwencje http://aferkowo-male.blogspot.com/2013/09/poradnik-aferkowa-kradziez-wasnosci.html

Jedynymi organizacjami, które mają moją zgodę i pełną aprobatę na korzystanie z moich wpisów w całości lub ich fragmentów to Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym KAWAŁEK NIEBA oraz Fundacja i portal pomocowy SiePomaga.
Nie mam nic przeciwko udostępnianiu moich wpisów jako linków do nich, komentowaniu zgodnie z zasadami współżycia społecznego z zachowaniem szacunku dla ich bohaterów oraz mojej osoby. 

Tyle w kwestiach formalno - prawnych dla jasności.