sobota, 11 sierpnia 2018

PRZESZŁA HORROR, DZIŚ CHCE POSKLEJAĆ SWOJE ŻYCIE NA NOWO



Gdy usłyszałam tę historię, nie spałam niemal całą noc. Nie mogłam uwierzyć w to, że kogoś stać na takie okucieństwo wobec drugiego człowieka.

Jeśli jesteś bardzo wrażliwy Czytelniku - zakończ czytanie w tym miejscu.
Opowiem Wam dziś o Paulinie. To trudna i dramatyczna opowieść.
Od trzeciego roku życia wychowywała ją tylko babcia. Przez 14 lat starała się zapewnić Paulinie wszystko – miłość , ciepło, wsparcie, pomoc, dom. Ale babcię zabrał rak. Paulina jako 17 – latka została sama na świecie. Szukała tego, co dostawała od babci. Desperacko. Wchodziła w związki bez przyszłości. Jedną z takich relacji niemal przypłaciła życiem.
Na początku było jak w bajce. Kochała i czuła się kochana. Urodziło się dziecko. Wierzyła naiwnie, że ta istotka to spoiwo, że będzie szacunek, wsparcie i ciepło… Ale życie to nie bajka. Zaczęło się niewinnie od podniesionego głosu, szturchańców. A potem przyszedł dramat. Przemoc fizyczna i psychiczna stała się codziennością.Godziny spędzone zimą w szlafroku, bez butów na balkonie do dziś powracają w koszmarach sennych. Uderzenia nie bolały tak fizycznie, jak psychicznie. Ale najgorsze było jeszcze przed Pauliną. W najstraszliwszych snach nie przypuszczała, że dwa miesiące spędzi przykuta łańcuchem do kaloryfera. Ale to jeszcze nie był koniec jej tortur. Partner – jak twierdził, z miłości i zazdrości – zaczął wstrzykiwać w jej piersi olej jadalny. Celowo i z premedytacją, żeby ją okaleczyć…
W wyniku tego horroru w tkanki wdała się martwica. Początkowo Paulina tak bardzo bała się swojego oprawcy, że gdy trafiła pierwszy raz do szpitala powiedziała, że sama sobie to zrobiła… Aż przyszedł dzień, gdy znalazła w sobie siłę, by wykrzyczeć prośbę o pomoc. Kat trafił do więzienia. Wyrok jest śmiesznie niski, więc jej strach trwa.
Paulina dzięki pomocy psychiatry i psychologa zaczęła walczyć o siebie. O swoje zdrowie, o swoje życie. Pokonała depresję, stany lękowe, myśli samobójcze. Wspierana przez najpierw przyjaciela, dziś partnera i ojca jej trzyletniej córeczki rozpoczęła wędrówkę po lekarzach w całym kraju. Pisała maile, wysyłała zdjęcia i błagała o pomoc, bo martwica postępowała i zaczęła zagrażać jej życiu. Jednak każdy z lekarzy, który wyraził chęć konsultacji ograniczał się do fotografii i stwierdzał, że nie umie pomóc. I nagle odezwał się lekarz z jednego z ośrodków w Warszawie. Zaprosił Paulinę do siebie na konsultację zastrzegając, ze podejmie się operacji pod warunkiem, że Paulina zgodzi się na udział w dokumencie telewizyjnym. Jej desperacja była równie wielka jak zaufanie do lekarza, który pojawił się jak zbawienie. Przed kamerami lekarz zapewniał, że ma plan leczenia. Najpierw obustronna mastectomia i wstawienie ekspanderów jako przygotowanie do kolejnej części leczenia – plastyki piersi.  Mastectomia została wykonana, tkanki martwicze usunięte, ekspandery wszyte. A potem światła kamer telewizyjnych zgasły, a wraz z nimi zgasły deklaracje… I Paulina została z ekspanderami, bliznami, cierpieniem nie mniejszym niż przed operacją. Tak minęły dwa lata.
Dziś Paulina zmieniła miejsce zamieszkania, pracuje, jest mamą. Wsparcie psychiczne umocniło tę kobietę w walce o siebie. I znów zaczęła szukać – okaleczona, poorana bliznami, z bólem odczuwalnym niemal całą dobę. Spotkała przypadkiem innego lekarza. I on powiedział, że dokończy to, co nie zostało dokończone. Bez kamer, bez rozgłosu, bez oklasków. Po prostu pomoże. Plan na dziś to : usunięcie obu ekspanderów, korekcja blizn piersi, implantacja protez piersi w celu uzyskania symetrycznych piersi, korekcja blizn na plecach po wytworzeniu płatów z mięśni najszerszych grzbietu, do rozważenia przeszczepy skóry, do rozważenia rekonstrukcja chirurgiczna brodawek z tatuażem otoczki.  Na dziś problemem nie do przejścia jest koszt protez piersi szacowany na ok. 20.000 zł. Paulina pracuje, ale zarabia najniższą krajową. Dla niej ta suma jest kosmiczna i nie do osiągnięcia. Zdecydowała się znów poprosić. Wierzę, że jej nie odmówimy.
Paulina to imię zmienione. Podobnie jak inne dane umożliwiające identyfikację kobiety, która przeszła horror opisany wyżej. Jej zdrowie i życie jest ważne, ale nie mniej niż jej bezpieczeństwo. Oprawca, który ją okaleczył niedługo kończy odbywanie kary więzienia. Wierzymy, że mimo wszystko pomożecie. Ze znów dzięki Aniołom życie kolejnej osoby wróci na właściwe tory.


Paulina potrzebuje pomocy. Tu nie chodzi o urodę. Tu chodzi o jej życie. To potłuczone w drobny mak. Choć jej siła psychiczna pozwoliła jej na walkę o siebie, to okalecznone ciało nadal zagraża. 

Jeśli doczytałeś, drogi Czytelniku do tego miejsca, pomóż.

Pomóc Paulinie można dokonując wpłaty na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”
Bank BZ WBK

31 1090 2835 0000 0001 2173 1374

Tytułem: “1696 pomoc dla Pauliny”

wpłaty zagraniczne – foreign payments to help Paulina:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”

PL31109028350000000121731374

swift code: WBKPPLPP
Bank Zachodni WBK
Title: “1696 Help for Paulina”




środa, 16 maja 2018

MIŁOŚĆ SIĘ NIGDY NIE KOŃCZY...

MADZIA (*)


"Bóg rozejrzał się po swoim ogrodzie i zobaczył puste miejsce.
Spojrzał w dół z nieba i zobaczył Twoją uśmiechniętą twarz. 
Położył swoje ramiona wokół Ciebie i wyszeptał
- Chodź odpocząć 
Jego ogród musi być piękny,
On wybiera tylko to co najlepsze"

Ta miłość pojawiła się nagle 5 at temu. Jedno spojrzenie w te piękne oczka pełne radosnych iskierek wystarczyło, by pokochać Ją całą sobą i do utraty tchu. 
Madzia... Wiele razy o niej pisałam. Znacie Ją z akcji urodzinowych, które regularnie dla niej wspólnie organizowaliśmy. 

Straszliwa choroba odebrała jej bardzo wiele - dzieciństwo, beztroskę, rówieśników... Ale nigdy nie odebrała wiary, nadziei i miłości. Bo kochało Ją wielu. Madzia nie pozwoliła odebrać sobie pasji, które były dla niej najlepszą terapią. Jej opowieści o zwierzętach słuchaliśmy z zapartym tchem. Konie - jej największa z miłości to byli najlepsi lekarze. 



Przeszła piekło - ponad 50 cykli chemioterapii, 15 operacji, bolesne naświetlania, wielotygodniowe pobyty daleko od domu. A mimo to zawsze znalazła w sobie siłę na uśmiech, który rozjaśniał wszystko w koło jak najjaśniejszy promyk słońca... 

Przez te lata dostalismy od Ciebie najpięniejszą z lekcji pokory, radości z drobiazgów, korzystania z każdej chwili i afirmacji życiem. Wielu, którzy szli tą samą droga pomogłaś swoją postawą niezłomnej i walecznej w ich walce. I dla wielu stałaś się częścią życia.





I nagle wczoraj o 15.08 to słońce zgasło, a świat się zatrzymał. Dokonało się misterium odchodzenia...

Madziu - wierzę, że jesteś w niebie, bo piekło przeszłaś na ziemi. Już nic nie boli, nie ma worka z chemią nad Twoją główką, skończył się Twój strach, który w ostatnich dniach był większy niż przez ostatnich 6 lat. Odprowadzona miłością najbliższych zasnęłaś tutaj. Ale miłośc się nie skończyła.  

Wierze, że tam gdzie jesteś spotkałaś swoich przyjaciół, którzy tam na Ciebie czekali - Julkę, Alę, Igorka, Oskarka i wielu innych. Wierzę, że spełniasz swoje marzenie i galopujesz na koniu brzegiem morza... Wierzę,  że kiedyś się spotkamy i dokończymy niedokończone... Pozostały wspomnienia, zdjęcia, Twoje rysunki, blogi i kanał YT.

Odpoczywaj Mgiełko. Bo gdyby miłość mogła uzdrawiać, a łzy wskrzeszać, dziś byłabyś z nami ...


Madzia Nalepa 25.07.2004 - 15.05.2018 (*) 


"Nie mówcie tym, którzy stracili ukochanych, że "czas goi rany". Nie mówcie, że "oni już nie cierpią". Najlepiejnie mówcie nic. Czas tych ran nie leczy. Pozostają, bo śmierć ukochanych też jest trochę śmiercią nas samych: coś w nas umiera. Żyjem, ale nic nie jest tak jak było przedtem, nie jesteśmy już tacy sami"
Ks. Adam Boniecki