niedziela, 30 października 2016

Jeśli naprawdę kochamy, to nie przegramy.


Nadszedł... Przywiał go wiatr goniący mokre liście... Listopad. Miesiąc szczególny. Miesiąc, w którym szczególnie myślimy o tych, którym nie ma już z nami tutaj. Miesiąc wspomnień, zadumy.

Mój blog od początku poświęciłam tym, których wielu jest już wśród Aniołów. Każdy z nich wciąż żyje w mojej pamięci, we wspomnieniach, po prostu w sercu... 

21 marca odeszła Beata. To była dziwna na początku znajomość, ale wiem, że przez 7 miesięcy nasze relacje stały się szczególne... Nie zdążyłam Jej spotkać osobiście za życia, ale zdążyłam pożegnać Ją osobiście...

Wciąż pamiętam o Staszku, który pragnął zostać dziadkiem. Mimo, że rak odebrał mu tę szansę 20 kwietnia, jest dziadkiem, bo Tomuś na pewno wiele razy usłyszy, że jest wnukiem Wojownika...

W mym sercu żyje wciąż Jacek - ukochany Dziadziś pięknookiej Lenki, która tak uroczo prosiła, byśmy uratowali jej Dziadzisia... 1 maja Dziadziś został jej osobistym Aniołem...

Pamiętam o Pani Halince... Ostatni raz rozmawiałam z nią 4 marca. Mówiła, że wszystko MUSI BYĆ DOBRZE. I walczyła o to do końca, do 7 maja...

Gdy Grześ miał chwile załamania mówił, że ma motywację - dwóch dziesięcioletnich chłopców... Dziś mają 11 - te urodziny... Tato na pewno jest z nimi teraz, gdy zdmuchują świeczki na urodzinowych tortach... Dziś zapala je tylko mama... Ale Grześ na pewno od 15 maja nie opuszcza swej ukochanej rodziny mimo, że Go nie widzą...

Z Elą łączyła mnie szczególna więź. Na zawsze zapamiętam Jej słowa"Ewcia, walczę. Jak czołg Jak sto czołgów"... Powtórzyła mi to w lipcu, gdy spotkałyśmy się osobiście, choć wtedy też powiedziała, że jest gotowa na wszystko... Bo tu jest Jacek, Adaś, Ola i Majeczka, ale tam jest Oliwka... 2 września przytuliła Oliwkę mocno, tak jak przytula stęskniona matka ukochaną córkę... 

12 września przyszła straszliwa wieść z Działdowa... Wybrzmiała ostatnia syrena w meczu o życie, jaki ponad 3 lata toczyła Szefowa... Niepodziewanie, nagle chociaż rak zawładną jej planami dużo wcześniej... Nie przegrała... Zeszła z parkietu do szatni..

Los nie dał chwili wytchnienia od tych informacji. 16 września odebrałam sms od Anety "Marek umarł"... Ale dzięki wspólnej walce daliśmy mu szansę na 9 dodatkowych miesięcy życia i na radość ze zdanej matury Mateusza... 

3 dni później grono Aniołów powiększyła Aneta... Zrobiła to tak szybko, nie dając szansy na próbę oswojenia się z tym, że chwila rozstania nadchodzi...

1 października przyniósł kolejną straszliwą wieść  - Dominik toczący siedmioletnią wojnę z rakiem również poszedł odpocząć...

To tylko niektórzy bohaterowie moich postów których głosów już nigdy nie usłyszę w słuchawce telefonu. Ale wciąż jestem przy ich bliskich... Bo to ludzie, którzy weszli do mojego życia zupełnie przypadkiem i zostali w ni tak samo mocno, jak na zawsze zostali ich bliscy - wczoraj Wojownicy, dzisiaj - Motyle i Aniołowie.

Niemal każdego dnia docierają informacje o tym, że grono Aniołów powiększa się. Jednych znamy bliżej, o innych tylko słyszeliśmy, niektórzy to osoby z pierwszych stron gazet, inni to szarzy ludzie z sąsiedztwa... Ale odejście każdego z nich wyrwało kawałek serca ich bliskim...

Najbliższe dni to czas, gdy będziemy wspominać zmarłych... Ale nie róbmy tego tylko teraz, bo tak wypada. Pamiętajmy o nich zawsze.