niedziela, 15 marca 2015

HOSPICJUM...

Kiedy pierwszy raz słyszy się tę nazwę w kontekście naszego najbliższego, jednocześnie słyszy się, że wg ogólnoprzyjętych i dostępnych metod leczenia wszelkie możliwości zostały już wyczerpane. To słowo budzi przerażenie, bo jest utożsamiane z ostatecznym, z beznadzieją, brakiem ratunku... Z nieuchronnym końcem doczesnej drogi...

Tak. To instytucja, która najczęściej pomaga w odchodzeniu. Ale pomaga nie tylko choremu. Pomaga też jego najbliższym. Pomaga w przetrwaniu najtrudniejszych chwil. Pomaga w codzienności związanej nie tylko z chorobą.
Walcząc o życie czasem dochodzimy do ściany, której mimo największych wysiłków nie możemy przesunąć. Choroba najczęściej jest już w fazie, której nie można zatrzymać, cofnąć. Próby walki o leczenie za granicą nie przynoszą efektu - tam też rozkładają ręce mówiąc, że nic nie mogą zrobić. Pobyt w szpitalu naraża ukochaną osobę nie tylko na strach, na brak obecności najbliższych, ale również na  zakażenia wewnątrzszpitalne, które mogą okazać się groźniejsze niż sama choroba. Nie umiem powiedzieć co czuje lekarz, który musi powiedzieć rodzicowi, że nie ma żadnego leku, który wyleczyłby syna czy córkę z tego, co powoli odbiera mu dziecko. I nie zamierzam tego roztrząsać. Ale wydaje mi się (a przynajmniej taka mam nadzieję), że kieruje się również godnością pacjenta. I dlatego nie należy się bać słowa "hospicjum", bo choć daje ono świadomość tego, że wspólny czas tutaj dobiega końca, osoby, które stoją za tym słowem jako organizacja to profesjonaliści.
To lekarze, pielęgniarki, rehabilitanci, psychologowie, osoby dbające o pomoc socjalną, duchowni... To ludzie dostępni dla swoich podopiecznych i ich rodzin przez 24 godziny w ciągu doby przez 7 dni w tygodniu, w każdej sprawie. Na każde wezwanie i w każdej potrzebie. To profesjonalny sprzęt, dzięki któremu pobyt choreg w domu jest alternatywą dla pobytu w szpitalu. Bo wszyscy najlepiej czujemy się we własnym domu, we własnych łóżkach, w otoczeniu najbliższych. Wśród swoich książek, bibelotów, maskotek. A że wśród tych przedmiotów stanie tez koncentrator tlenu, ssak, lub stojak z kroplówką... Może lepiej, że stoją we własnym pokoju, bo przy nich może usiąść mąż, żona, tata, mama lub dziecko...
Często chory i jego najbliżsi otrzymują od pracowników hospicjum największe wsparcie. To oni swoja pracą, dyskretną, skuteczną, szybką i najlepszą z możliwych w danej sytuacji pozwalają dziecku, rodzicowi czy współmałżonkowi na godne przeżywanie ostatnich dni. To oni pomogą tym, którzy za chwilę zostaną bez ukochanej osoby, przygotować się do TEGO momentu, w którym trzeba będzie pozwolić odejść. Bo równie ważne, jak walka  i podsycanie  nadziei na wygraną.
To pracownicy hospicjum zadbają o to, aby ten wspólny czas upłynął w najlepszej z możliwych atmosferze. Ci, którzy zostaną ze swoim bólem i rozbitą na kawałki duszą, z sercem rozerwanym na strzępy docenią ich pracę, nie zawsze od razu. I kiedy wszyscy uczestnicy doczesnego pożegnania Anioła wrócą do swojej codzienności, ucichną słowa o współczuciu, a zapewnienia o wsparciu w każdym momencie zweryfikuje życie, to pracownicy hospicjum wspierają w nauczeniu się nowego życia, tego w nowej rzeczywistości. Bo okazuje się, że świat nie zatrzymał się, choć powinien...

Hospicja podpisują kontrakty z NFZ, ale są  - jak wszystkie instytucje dedykowane pomocy chorym - skrajnie niedofinansowane. Gdyby nie ludzie dobrego serca, altruiści, zapaleńcy, wrażliwcy, zamiast pomóc niemal każdemu, kto tej pomocy potrzebuje i zgasza swoją prośbę o nią, instytucje te zostałyby ograniczone kontraktem do np. 10 podopiecznych. A często opiekują się mimo to 3 razy większą ilością pacjentów chorych nieuleczalnie. To nie tylko chorzy na nowotwory, to chorzy na choroby genetyczne, neurologiczne. Ta opieka czasem trwa latami. Są też osoby wypisywane z hospicjum... Wypisywane do ŻYCIA.
Dlatego hasło głoszące, że HOSPICJUM TO TEŻ ŻYCIE nie jest pustym sloganem. Bo mimo to, że większość podopiecznych dołącza do grona Aniołów, to pracownicy hospicjum nadal opiekują się ich najbliższymi, pomagają przetrwać. Tak długo, jak osieroceni tego potrzebują... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz. Jeśli nie jest obraźliwy dla mnie, odwiedzających to miejsce lub bohaterów moich wpisów wkrótce zostanie opublikowany.