PARĘ SŁÓW O MOJEJ MAMIE...
Jak wiecie, ściśle współpracuję z najlepszą z Fundacji, Fundacją "KAWAŁEK NIEBA". Każdemu, kto prosi mnie o pomoc polecam i rekomenduję ją z pełną odpowiedzialnością. Pomagam jako wolontariusz choćby pisząc apele dla tych, którzy za moją sprawą decydują się na walkę o swoje zdrowie i życie właśnie z tą organizacją. Staram się, by każda z treści była indywidualna i charakteryzowała podopiecznych. Ale ten apel długo rodził się w mojej głowie. Bo Pani Maria jest osobą, która unika rozgłosu. Zawsze w jej ocenie byli inni, ważniejsi. Póki choroba nie zmieniła jej świata. Przeczytajcie. Zatrzymajcie się. I pomóżcie...
Gdy dowiedzieliśmy się o jej chorobie wydawało się nam to
niemożliwe. Nasza mama ma RAKA? Przecież to Ona była zawsze najsilniejsza. To Ona
wspierała nas wtedy, gdy coś szło nie tak. Była na każde zawołanie. Miała radę
na wszystko. I zawsze miała rację. W
najlepszym tych słów znaczeniu.
Gdy zachorowała i usłyszeliśmy, że to nieoperacyjny guz
wątroby, a medycyna nie ma dla niej niczego do zaproponowania ziemia usunęła
nam się spod nóg. Ale nie Jej, nie naszej Marylce. Ona podniosła rękawicę,
którą rzucił Jej los i podjęła walkę. Więc nie mieliśmy wyjścia – dołączyliśmy do
Niej. Najpierw znaleźliśmy informację, że medycyna w leczeniu takich chorób jak
u Mamy ma sojusznika – NanoKnife – zabieg nieodwracalnej elektropracji zmiany
nowotworowej na poziomie komórkowym. Nadzieja rozpaliła się z iskierki w
płomień. Ale ten płomień szybko przygasł. Usłyszeliśmy, że ta szansa jest, ale
kosztuje. Bo metoda jest nierefundowana, a zabieg, któremu musi poddać się
nasza Mama kosztuje blisko 70.000,00 zł.
My znów załamaliśmy się. Ale nie Ona.
Gdy usłyszeliśmy, że Mama kwalifikuje się do zabiegu
zwarliśmy szyki. Dla Niej. I w Jej imieniu postanowiliśmy, że poprosimy o pomoc
w ratowaniu naszej Mamy. I wtedy, po pierwszej rozmowie z Fundacją „Kawałek
Nieba” uświadomiłam sobie rzecz, która uderzyła mnie najmocniej. Gdy poproszono
nas o uzupełnienie dokumentacji zdjęciami Mamy, musieliśmy wszyscy przekopać
wszystkie archiwa domowe do kilku lat wstecz, by jakiekolwiek znaleźć. Bo Ona
zawsze była, oczywista jak oddychanie, zawsze przy nas, dbająca o wszystkich,
doglądająca i dogadzającą naszym potrzebom. Ale zawsze z tyłu. W kuchni. Przy
dzieciach, potem wnukach. To było chyba największym ze wstrząsów. Bo
uświadomiłam sobie, że jeśli coś pójdzie nie tak, nawet na zdjęciach nie będę
mogła popatrzeć w oczy mojej ukochanej Mamie.
I dlatego moja determinacja w walce o Nią jest jeszcze
większa. Bo chcę mieć kiedyś wspomnienia. Nie tylko te w sercu i w myślach. Bo
gdyby nie Ona, nasze życie byłoby
jałowe. Jesteśmy Jej to winni. Dlatego proszę, pomóżcie nam nadrobić stracony
czas. Dajcie szansę naszej Mamie zagościć na zdjęciach, których dotąd tak
niewiele mamy. Pokaże całemu światu przy każdej okazji tą, dzięki której moje
życie jest piękne. Obiecuję, że teraz ja i moje rodzeństwo staniemy za Nią. Bo
bez niej nasz świat byłby bezbarwny. Chcemy ją fotografować zarówno na górskich
szlakach, jak i na nadmorskich plażach, które tak kocha. Chcę pokazać innym
nasze niedzielne spotkania – największe święto w naszej rodzinie. Chcę
celebrować każdą chwilę możliwie jak najdłużej. Słuchać wspólnie z nią
harmidru, jaki robi piątka jej wnuków. Ale bez wsparcia w gromadzeniu środków
na zabieg nasz czas jest za krótki.
Moja Mama – moja opoka. Pomóżcie mi przekupić chorobę, która
chcę nam ją odebrać.
Stella
Pomóc Marii można dokonując wpłaty na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”
Bank BZ WBK 31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytułem: “579 pomoc w leczeniu Marii Babuli”
wpłaty zagraniczne:
PL31109028350000000121731374
swift code: WBKPPLPP
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz. Jeśli nie jest obraźliwy dla mnie, odwiedzających to miejsce lub bohaterów moich wpisów wkrótce zostanie opublikowany.