wtorek, 1 września 2015

CZY MOŻNA KUPIĆ CZAS....?
GRZEGORZ I RAK


Początek trzeciej dekady sierpnia, żar leje się z nieba od blisko miesiąca... Telefon od L. "Słuchaj, potrzebuję twojej  pomocy". Wiem, że jej mąż przed niemal dwoma miesiącami przeszedł nowatorski zabieg usunięcia nowotworu trzustki, więc moja pierwsza myśl i pytanie: "Coś się dzieje z B.?". Na szczęście nie, nie chodzi o B. On z dnia na dzień odzyskuje siły i wraca do normalności. 
I tak po raz pierwszy usłyszałam o Grzegorzu. I Joli oraz ich dwóch synach. Normalna rodzina. Skromni ludzie. Przed laty przeszli koszmar strachu o życie i zdrowie swoich dzieci, bo chłopcy urodzili się dużo za wcześnie, ale do niedawna wszystko było już dobrze. Oboje pracują, chłopcy chodzą do szkoły, mają pasję - piłkę nożną, którą z zapałem trenują. Mają dom - jak większość z nas dzięki kredytowi. Skromni, ale lubiani i szanowani... Bo ich nie można - dziś to wiem - nie lubić albo nie szanować.
W czerwcu Grzegorz - 40-letni ojciec i maż zaczął odczuwać siny ból brzucha. Wiadomo - stres nie odpuszcza nikomu. Pęd codzienności, rodzina, praca, kredyt... Tak też swoje dolegliwości tłumaczył Grzegorz. Ale gdy w ciągu miesiąca schudł kilkanaście kilogramów sam stwierdzi, że czas odwiedzić lekarza. Na początek gastrolog - niczego niepokojącego nie stwierdzono, wszystkie wyniki książkowe. Potem chirurg - USG niczego nie wykazało, ale na wszelki wypadek lekarz zalecił TK. 
15 lipca Grzegorz usłyszał wyrok - RAK TRZUSTKI UMIEJSCOWIONY W JEJ OGONIE I TRZONIE Z PRZERZUTAMI OGNISKOWYMI DO WĄTROBY!
Szok, niedowierzanie i strach - te uczucia wspólnie z rakiem wprowadziły się do Grzegorza i jego rodziny... Oboje z żoną wiedzieli, że los "podarował" Grzegorzowi jeden z najtrudniej rokujący z nowotworów...
Niemal natychmiast wdrożono chemioterapię. Grzegorz bardzo szybko poznał cały "wachlarz atrakcji" jakie dostaje się w pakiecie z chemią. Nastrój psychiczny nie był jego sprzymierzeńcem. Ale oboje z Jolą szukali. I znaleźli - nowatorską metodę leczenia nowotworów tkanek miękkich, w tym trzustki - metodę zabiegu Nano - Knife. To to nowoczesna, małoinwazyjna metoda niszczenia komórek nowotworowych za pomocą prądu o wysokim napięciu. Aparatura Nanoknife oddziałuje prądem elektrycznym w postaci mikrosekundowych impulsów wysokiego napięcia na chore tkanki. Tę metodę leczenia nowotworów trzustki stosuje się w Polsce! W państwowych placówkach. Także w ich rodzinnym Krakowie. Czego chcieć więcej. I tu nastąpił brutalny powrót do rzeczywistości - ta terapia nie jest refundowana przez NFZ. Koszt takiego zabiegu  - pod warunkiem zakwalifikowania chorego do niego, to ponad 70.000,00 zł. 
20 sierpnia pierwszy raz rozmawiałam z Jolą. Ciepły głos, strach i zażenowanie, który było w nim słychać. Ale i determinacja. I prośba. "Sami sobie nie poradzimy...".
21 sierpnia już wiemy, że Grzegorz jest zakwalifikowany do zabiegu. Za miesiąc. Mamy 3 tygodnie na zebranie pieniędzy, za które kupimy życie. 70.000,00 zł to żadna cena za nie. Dziś już wiem, że dla wielu osób. Na szczęście. 
Pierwsze zdjęcie Grzegorza - nie, nie znamy się osobiście - i niby uśmiech mimiką twarzy, ale nie w oczach. Oczy - zwierciadło duszy. To prawda.
To szybka akcja, więc w już 21 sierpnia jest subkonto http://www.kawalek-nieba.pl/html/grzegorz_z.html. 24 sierpnia mamy kosztorys. I pierwsze pieniądze. Wieczorna rozmowa z Jolą pełna łez, ale już nie bólu, tylko radości i nadziei. Już następnego dnia SiePomaga otwiera zbiórkę dla Grzegorza na swoim portalu https://www.siepomaga.pl/grzegorz. Po trzech dniach już wiemy - połowa pieniędzy potrzebnych na początek już jest! Jola zaczyna wierzyć, że to się uda.Że jej synowie będą mieć swojego ukochanego tatę, swój autorytet, wzór do naśladowania. 
Ale przede wszystkim nadzieja i wola walki wstępuje w Grzegorza. Kolejne zdjęcie - ze szpitala, podczas kolejnego bloku chemii, z pompą i workiem trucizny, ale uśmiech! Uśmiech jest pełen. Również w oczach. I już wiemy jakie na dziś Grześ ma życiowe motto: "Wygram z rakiem!". Ten stłamszony jeszcze przed kilkoma dniami straszliwą  diagnozą mężczyzna z ofiary zmienił się w WOJOWNIKA!

.

31 sierpnia - stan zbiórki to blisko 70.000, 00 zł!!! Brakuje już tak niewiele! I telefon od Joli: "Słuchaj, zadzwonili ze szpitala. Zabieg w sobotę! 5 września! Na razie trzeba przelać 60.000,00 zł, potem resztę. Po zakończeniu leczenia". 
Grześ walczy z fizycznymi skutkami chemioterapii, ale wie, że to ostatnie wyboje na drodze do zwycięstwa. Bo nie ma na co czekać. Bo przecież za chwilę jego synowie zaczną sezon na piłkarskich boiskach, bo przecież tyle meczy musi z nimi jeszcze rozegrać, popracować z nimi nad techniką. Bo musi dopilnować ich edukacji, zatańczyć na ich weselach, przytulić wnuki... 
Prócz pomocy finansowej do Grzegorza i Joli płynie mnóstwo słów wsparcia, od tych znanych i nieznanych osób. Ale wszyscy to przyjaciele. Bo to Anioły, które podniosły tych dwoje ludzi wtedy, gdy ich skrzydła zapomniały jak latać. Płynie modlitwa i ciepło drugiego człowieka...
To dzięki nim oboje z żoną patrzą z nadzieją w przyszłość, wierzą w wygraną i wiedzą, że to, co dziś dostają, kiedyś oddadzą innym... By innym pomóc wstać z kolan... By pomóc uwierzyć w drugiego człowieka, jego szczerość i bezinteresowność...

Kochani - każdy może wesprzeć Grzegorza. Wystarczy serdeczna myśl, ciepłe słowo, modlitwa lub najmniejsze wsparcie finansowe na subkonto Fundacji KAWAŁEK NIEBA lub SiePomaga.

Walkę Grzegorza i Joli ze złym losem można śledzić również na Facebook  https://www.facebook.com/pages/Grzegorz-I-RAK-walka-z-czasem/394499187419509?sk=timeline

Wspólnie możemy przekupić raka, wspólnie możemy zagwarantować zwycięstwo temu Wojownikowi. 
Więc zapraszam - dołączcie. Szczęściem człowieka jest drugi człowiek. Przekonuję się o tym po raz kolejny... 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz. Jeśli nie jest obraźliwy dla mnie, odwiedzających to miejsce lub bohaterów moich wpisów wkrótce zostanie opublikowany.