niedziela, 2 lipca 2017

BARIERY SĄ TYLKO W NASZYCH GŁOWACH



Nie byłabym sobą, gdybym nie skomentował w poście dzisiejszych wydarzeń 
Blue City. Jedno z warszawskich centrów handolwych. Jest sobota, lato. Setki ludzi dziś tam przyszło by spędzić czas na zakupach, zjeść coś, pooglądać wystawy, niektórzy wpadli do tamtejszej strefy fittnes dla zdrowia i kondycji...

Tymczasem na poziomie -1, przy znanej bywalcom tego miejsca fontannie zaistniał świat równoległy. Świat, którego wielu się boi i może dlatego udaje, że go nie zauważa. Niepotrzebnie. Bo dziś w tym miejscu działy się rzeczy magiczne. Była Karina, Madzia, była Ewa (nie ja) i Marcin, była Ania i jeszcze kilkoro osób, które opowiadały o tym świecie. Ale w sposób niesamowity. Opowiedzieli o tym, co się w ich życiu wydarzyło, jak to przewartościowali priorytety. To osoby, które były (i tak jak Madzia nadal są) w piekle. A mimo to uśmiechają się tak pięknie, że robi się ciepło wokół serca.



Nie muszę być w tym świecie, ale jestem w nim od wielu lat z wyboru. Kiedyś też się bałam. Irracjonalnie. Jednak gdy poznałam ludzi takich, jak oni, dostałam o wiele więcej, niż jestem w stanie dać.
Dziś niewielu chciało posłuchać Kariny, niewielu zatrzymało się, gdy Ewa opowiadała o swojej dwukrotnej walce i dlaczego mimo, że nie musi, pozostała w świecie onkologii. Niewielu spojrzało na Marcina, który mimo, że rak odebrał mu nogę, nie odebrał mu pasji i  nadal uprawia sport. A to są Wojownicy. Dla nich świat onkologii, do którego trafili stał się światem, który kolorują dla tych, którym los podarował równoległą rzeczywistość. Kolorują swoją obecnością przy tych, którzy wciąż stoją w tym siódmym kręgu piekła.


Nie koloryzowali, nie dorabiali teorii do faktów. Oni to przeżyli i wiedząc, jak ważne jest wsparcie dla innych, po prostu je dają. Nie dla poklasku czy peanów. Po prostu dają. Bo to ważne. Bo czasem wystarczy po prostu być.
Karina - kobieta niezwykła. Wszyscy mówili, że nie da rady, a ona dała, Dziś jest żoną, mamą i piękną kobietą pełną dobrej energii. Kobietą, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. I wciąż daje siebie innym. Nie musi. Ale chce. Jej książka to opowieść niezwykła, która tak wielu dała nadzieję, ale jeszcze większej ilości pokazała, że nigdy nie wolno się poddawać.


W obliczu ostatnich wydarzeń dziś patrzyłam na Madzię, na Karinę, Ewę i Marcina jak na ginący gatunek. Żadnych roszczeń, złośliwości, pretensji do świata. Dobro, ciepło, uśmiech, żarty i ogrom niewyobrażalnych dla tak wielu przebiegających dziś koło sceny dzisiejszych wydarzeń doświadczeń, na kanwie których dają te cudowne emocje innym.
Zaszczytem jest móc być dziś wśród Was. Szkoda, że tak wielu nie dostrzego tego niezwykłego wydarzenia przechodząc obok. Bo naprawdę wiele stracili.
Dziękuję, że mogłam tam dziś być. Utwierdziliście mnie tylko w tym, że to co robię jest warte wszystkiego. I obiecuję, że to nie było ostatnie nasze spotkanie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój komentarz. Jeśli nie jest obraźliwy dla mnie, odwiedzających to miejsce lub bohaterów moich wpisów wkrótce zostanie opublikowany.