JEST TAKI RODZAJ SZCZEGÓLNEJ MIŁOŚCI...
DZIADZIŚ....
Kilka dni temu poznałam Dagmarę. Nie, nie osobiście. Zwróciła się do mnie z prośbą. I opowiedziała o swoim Tacie Jacku. Najukochańszym i najważniejszym mężczyźnie w życiu jej 1,5 - rocznej córeczki Lenki. Człowieku, którego chce jej odebrać choroba... Dla którego jest ratunek o ile znajdą się ludzie o wielkich sercach... I niezwykłej wrażliwości...
Przeczytajcie opowieść o Dziadzisiu...
Jest taki rodzaj szczęścia, którego nie da się
opisać słowami, widzę to w jego oczach, gdy słyszy tupot małych stópek lub gdy
maleńkie rączki przewieszone na jego szyi przytulają go najmocniej jak tylko
potrafi półtoraroczna dziewczynka…
To mój
tata, a od niedawna również ukochany „Dziadziś” dla
mojej córeczki, którego wzywa tak setki razy dziennie, a on przybywa na każde
wezwanie swojej Księżniczki...
On
zawsze był przy mnie, trwał przy łóżeczku, kiedy byłam mała, ocierał łzy, gdy
płakałam, nosił mój tornister do szkoły… To moja ostoja i opoka, bo jest zawsze
blisko w najtrudniejszych momentach życia…
Gdy
usłyszałam słowa lekarza, że zostało mu 3, może 6 miesięcy życia w moim sercu
coś pękło, chciałam krzyczeć, tupać nogami z niezgody jak małe dziecko, bo przecież
to mój tatuś i nie można mi go zabrać!…, płacz odebrał mi oddech na długo,
bardzo długo…
Zaczęło się w maju, kiedy „Dziadziś”
zachorował. Ot, zwykły półpasiec... Leki zadziałały na chorobę, choć osłabiły
Jacka. Ale przecież złe samopoczucie nie mogło być powodem by zawieść Lenkę i
nie pojechać na zaplanowane wakacje... Nawet przez chwilę tata nie pomyślał, że
jego świat przewróci się do góry nogami…
Pod koniec wakacyjnego pobytu samopoczucie zmusiło „Dziadzisia”
do wizyty u lekarza. Diagnoza - żółtaczka mechaniczna. Zabieg oczyszczenia
kanalików żółciowych, wstawienie ich protezy i wypis ze skierowaniem na TK. Dwa
tygodnie po badaniu przerażona zawiozłam tatę do szpitala z bólem brzucha.
Ogromnym. Nigdy nie widziałam, by ktoś tak cierpiał. Kamica woreczka żółciowego
- operacja resekcyjna. Miało być lepiej, a przyszło to co najgorsze… DIAGNOZA -
WYROK – GUZ TRZUSTKI – jeden z najstraszniejszych nowotworów…. Zaproponowano
resekcję organu w całości. I usłyszałam te słowa, które nie pozwalają mi zasnąć
każdej nocy: „3 do 6 miesięcy życia....”
Lenka miała juz nigdy nie ubrać choinki z „Dziadzisiem”,
już nigdy nie pojechać z nim na wakacje, nigdy nie stawiać bałwana ani jeździć
na sankach z kochanym „Dziadzisiem”.... Dlaczego? Czy naprawdę nie ma
ratunku??? Zapłakana szukałam pomocy wszędzie…
I odnalazł się - Nano - Knife. Nowatorski zabieg
przy użyciu tego urządzenia (nano-noża) to nowoczesna, małoinwazyjna metoda
niszczenia komórek nowotworowych za pomocą prądu o wysokim napięciu. Aparatura
Nanoknife oddziałuje prądem elektrycznym w postaci mikrosekundowych impulsów
wysokiego napięcia na chore tkanki. Głównym atutem NanoKnife jest możliwość
leczenia zmian nowotworowych, które ośrodki wyposażone w tradycyjny sprzęt
uznają za nieoperacyjne.
Tata przeszedł kwalifikację do tego zabiegu.
Pierwsza radość i łzy szczęścia, ale tu kolejna kłoda pojawiła się pod nogami -
koszt zabiegu nie jest refundowany przez NFZ, a wynosi 63.000 zł…. Nie mamy
takich środków. Tata jest pracownikiem krakowskiej AWF, a mama zajmuje się
Lenką, abym ja mogła pracować na utrzymanie siebie i córeczki…
Nie jest łatwo poprosić
innych o pomoc. Ale wiadomym jest, że dla wielu życie ludzkie jest wartością
najwyższą. Nie raz już tysiące ludzi dało szansę innym na zdrowie i życie.
Teraz ja z całego serca proszę o taką szansę na
życie dla mojego taty… 56 lat to
jeszcze nie czas aby żegnać się na zawsze… Teraz czasem widzę jak na słowo „Dziadziś”
oczy Tatusia stają się szkliste od próbujących się wydostać łez… Zawsze je
powstrzymuje, aby Lenka nie widziała, ale ja wiem jak bardzo chce z nami
pozostać… Teraz, kiedy wychowuję córeczkę sama, potrzebuję go bardziej niż
kiedykolwiek w życiu… Tak bardzo proszę o
szansę, aby był z nami, …aby słowo „Dziadziś” w ustach Lenki nie umilkło na
zawsze…
… i jego Księżniczka mogła przez wiele lat po 100 razy
dziennie je wołać i mieć pewność, że „Dziadziś” przybędzie na każde wezwanie…
Czy możecie pomóc? Tak. Jacek jest podopiecznym Fundacji Kawałek Nieba.
Pomóc Jackowi można dokonując wpłaty na konto:
Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”
Bank BZ WBK
31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytułem:
“346 pomoc w leczeniu Jacka Bednarz”
Bank BZ WBK
31 1090 2835 0000 0001 2173 1374
Tytułem:
“346 pomoc w leczeniu Jacka Bednarz”
wpłaty zagraniczne:
PL31109028350000000121731374
swift code: WBKPPLPP
PL31109028350000000121731374
swift code: WBKPPLPP
Za każdą pomoc, za każde okazane wsparcie dziękuję Wam w imieniu Jacka i jego najbliższych, w szczególności w imieniu młodej damy o pięknym imieniu Lena<3
Walkę z czasem i walkę o Dziadzisia możecie również dopingować na facebookowej stronie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój komentarz. Jeśli nie jest obraźliwy dla mnie, odwiedzających to miejsce lub bohaterów moich wpisów wkrótce zostanie opublikowany.